"Wszystkie nieprzespane noce" - recenzja

Michał Marczak we "Wszystkich nieprzespanych nocach" odnosi sukces - nie tylko pokazuje nam świat imprezowej beztroski dobrze urodzonych, młodych Warszawiaków, ale też zaciąga tam za sobą widza, jeśli tylko mu na to pozwoli.

Reżyser nie tylko nie próbuje przed niczym przestrzec oglądających - okazuje wręcz sympatię obserwowanym imprezowiczom, co wydało mi się szczególnie ważne, bo przeczytałem kilka opinii, których autorzy skupiają się na osądzaniu tej beztroski. Wygląda więc na to, że bohaterowie potrzebują reżysera po swojej stronie, bo inaczej "Nieprzespane" mogłyby zostać odebrane jako opowieść ku przestrodze.

wszystkie-nieprzespane-noce.jpg

Mnie zachwycił ten brak cenzury. I nie mam tu na myśli nagości ani przekleństw, a ludzkie wady. Tu wyjątkowo czerstwy, pretensjonalny dialog, tam jakiś popis głupoty czy ewidentnego pozerstwa. Jak to czasem bywa, jak za mocno porwie alkohol czy muzyka. Bez tego autentyzmu cały film wziąłby w łeb.

Brawa należą się więc wszystkim aktorom w tej produkcji - naturszczykom, którzy nie bali włożyć w "Noce" cząstki siebie. Całkowicie udało się przy tym uniknąć fałszu znanego z paradokumentalnych seriali TVNu. Dialogi wypadają tu też dużo naturalniej, niż w takim "Kamperze" - filmie także próbującym uchwycić jakąś rzeczywistość życia młodych dorosłych. W obrazie Grzegorzka niestety rozbrzmiewa fałszywa, wyszkolona improwizacja.

Żałuję, że nie obejrzałem "Nocy" w Gdyni, bo pasuje doskonale do tego kierunku w polskim kinie, do którego zaliczyłem w "Kinowym Ekspresie" po festiwalu też "Fale", "Plac zabaw" i nawet "Ostatnią rodzinę". Polscy reżyserzy w końcu zaczęli czerpać z dokumentalnej prawdy w swoich fabułach, by pokazać nam prawdziwych ludzi z naszej rzeczywistości. "Wszystkie nieprzespane noce" być może na tym polu odniosły największy sukces ze wszystkich - zobaczycie tu prawdziwe ulice Warszawy, autentyczne imprezy i równie autentycznych w swoich małych prawdach i pozerstwach Polaków.

Kiedy wygląda, że impreza już dobiega końca w środku nocy albo nad ranem, ale wy jeszcze z kimś gadacie na podłodze w kuchni, czy chodzicie po pustych ulicach z dwójką innych niedobitków, w połowie pijani, a w połowie śpiący, to już wiecie, że z całej tej nocy zapamiętacie właśnie ten moment. I wokół takich chwil jest zbudowana czerpiąca z dokumentu fabuła Marczaka. Tych, do których w pewnym wieku już lepiej nie odtwarzać, ale na zawsze pozostaną w naszej skarbnicy wspomnień.

8/10