"Fantastyczna kobieta" - recenzja

Recenzja z materiału wideo z serii "Tycie Osądy".

"Fantastyczna Kobieta" stoi prostą, ale mocną fabułą opowiedzianą przy użyciu świetnych aktorów. Daniela Vega wciela się tu w rolę Mariny, transseksualnej kobiety. Warto zaznaczyć, że sama Daniela jest trans, więc to nie jest jakiś przypadek gościa rzucającego się na nagrody filmowe swoją przełamującą tabu rolą.

Marina żyje ze swoim facetem Orlando, bardzo się o siebie troszczą i kochają, ale że koleś jest dość stary, no to umiera. Wtedy zaczynają się problemy. Bo rodzina zmarłego nie postrzega Mariny jako partnerki Orlando, a jako jego zboczony wypad na starość, wstydliwy wrzód kładący się cieniem na reszcie rodziny.

Nagła śmierć to bardzo wstrząsające przeżycie dla wszystkich bliskich. I niestety często wychodzą wtedy z człowieka najgorsze demony. Szukamy winnych, mamy żale. Obecność Mariny wcześniej jakoś tolerowana, przemilczana, teraz daje sobie wyraz, kiedy dziewczyna także chciałaby uczestniczyć w ceremoniach pogrzebowych.

Fantastyczna kobieta nazywa się tak nie bez powodu. Marina jest niesamowicie lubialną postacią, dumną, ale też uważną na cudze potrzeby i cierpliwą. Ale nigdy nie sprawia wrażenia sztucznego konstruktu do przyjmowania nienawiści żeby posmarować grubiej dramat na ekranie.

Choć trafiło się kilka nachalnych nutek - oczywista metafora drogi pod wiatr czy pokracznie napisane spotkanie z jakimś mentorem. Ale te zajmują z 3 minuty filmu i nie są w stanie zepsuć jego odbioru. "Fantastyczna kobieta" to bowiem nie tylko film o tym jak przejebane jest być trans, ale przede wszystkim jak nasze ukryte uprzedzenia potrafią w stresowej sytuacji dokonać niekontrolowanej erupcji.

Co myślę jest świetnym komentarzem dla wszystkich obrońców mikroagresji, twierdzących, że jak nie palą gejom chałup to nic się nie dzieje.

8/10