"The Square" - recenzja

Recenzja oryginalnie zamieszczona w formie wideo na kanale dem3000.

To ja - Dem na Nowych Horyzontach. Widziałem tu film, który wygrał w Cannes Złotą Palmę w tym roku. Byłem mocno zajarany seansem, bo znam już Rubena Estlunda jako reżysera "Turysty", gdzie przepuszcza przez maszynkę temat męskości. Umieściłem go na swojej liście ulubionych roku 2015.

Dlatego nawet fajny film zawiódłby moje wysokie oczekiwania, a właśnie fajny dostałem. Reżyser w swoim scenariuszu stosuje tę samą metodę - całość jest napisana pod temat o którym chce mówić, skonstruowana bez fillera. Dlatego tak jak każda scena w Turyście była o męskości i jej kryzysie, tak w The Square wszystkie przemyślenia skierowane są przeciwko uprzywilejowanym bubkom - bogatym mecenasom sztuki, trzepiącym sobie do wystaw ze słoikami z gównem o wartości kilku milionów, a biedaków się brzydzą lub udają że nie istnieją. Naczelnym symbolem jest tytułowy the square, czyli plac równości zamknięty w ścianach muzeum.

Jak się możecie spodziewać, trochę łatwy cel. I często The Square serio cuchnie banałem - demotywatorem o żebrakach i znieczulicy albo o obrazie "Pomarańczowe czerwone żółte". Czasem wchodzi poziom wyżej w swojej satyrze, ale nie dość często. Za to czym faktycznie nowa produkcja Estlunda stoi? Humorem, 100% humorem.

The_Square.jpg

Żarty są rozegrane pięknie, z wykorzystaniem medium filmu - zawsze świadomym kadrowaniem i perspektywą do maksymalizacji ładunku zabawnych sytuacji. Największym majstersztykiem musi być scena następująca po scenie łóżkowej. Sytuacja eskaluje niespodziewanie, kiedy facet nie chce oddać Elisabeth Moss zużytego kondoma. I choć nie mówią bezpośrednio, dlaczego ta walka się toczy, to my oczywiście wiemy, o co się nawzajem podejrzewają.

"The Square", jeśli akurat nie jest śmieszny, to nigdy nie nudzi, ma dużo przystępniejsze tempo od "Turysty" i w ogólnym rozrachunku na pewno spodoba się publiczności bardziej. Problem w tym, że oczekiwałem mniejszego pójścia na łatwiznę. Trochę jakby jakiś znany bokser ustawił się na walkę ze znanym piosenkarzem. Nadal fajnie zobaczyć ich na scenie, patrzeć na ten słynny cios, ale jednak wiesz, że bokser się nawet nie spocił.

7/10