"Czym chata bogata" - recenzja

Film z grubsza polega na ośmieszeniu liberalnej inteligencji przez prosty stereotyp żądnego kasy i poklasku hipokryzyjnego grubasa. Twórcy wyraźnie dają do zrozumienia, że swoje otwarte na kulturę poglądy bohater wygłasza dlatego, że jest od tychże kultur odgrodzony murem.

czym-chata-bogata---film-1000x600.jpg

By lepiej zaprezentować, jak nasz liberał bardzo się myli, francuski reżyser Philippe de Chauveron wraz z kolegami scenarzystami posiłkuje się najobleśniejszymi stereotypami na temat społeczności romskiej. Próżny inteligent, zmuszony do ugoszczenia rodziny Romów, której praw tak zaciekle broni, odkryje, że kultura romska opiera się na czterech podstawowych filarach: brudzie, kradzieży, chlaniu denaturatu i chrześcijaństwie.

Pomijając nawet cały ten rasistowski galimatias, tworzenie filmu, w którym na każdej z głównych postaci czuć pogardę reżysera nie czyni go zabawnym, a dobitnie przygnębiającym. Jedyna postać z drugiej strony barykady, młody przystojny mężczyzna przeciwny polityce multikulti, ma zaledwie jedną wadę - obsesję na punkcie swojego politycznego przeciwnika.

Reżyser umieścił ojczyznę rodziny Romów w Rumunii, co mam nadzieję jest tylko kolejną manifestacją niewiary i pogardy dla widza, a nie autentyczną niewiedzą. To właśnie w Rumunii - przedstawionej oczywiście jako ubogi srajdołek - doczekamy się pomniejszego happy endu dla naszych postaci, sprowadzającego się w zasadzie do "jak tak ich kochasz, to wypad z mojego kraju razem z nimi".

Wczoraj wrzuciłem w sieć filmik przerabiający zwiastun "Czym chata bogata" tak, by przytyki kierowane w Romów, skierować przeciwko Polakom. Nie był to dla mnie tyle materiał mający na celu kogoś wkręcać i jestem zaskoczony, jak wiele osób potraktowało go poważnie. Moim głównym celem, poza rozśmieszeniem, było zniechęcenie wszystkich do pójścia na film. Sądziłem, że jak pokażę, jak to jest być dupą stereotypowych żartów, to wzbudzę jakąś empatię do tego, jak potraktowano tu Romów.



Nie wiem, czy w jakimś stopniu mi się to udało, ale w sumie wygląda na to, że raczej nie. Wyszła mi z tego wesoła reklama rubasznej komedii - do tego stopnia, że Best Film napisało do mnie maila z podziękowaniami za niestandardową kampanię. No trudno. Przynajmniej Polaków poszkalowałem. Każda cegiełka się liczy.

1/10