Po seansach "Bóg w Krakowie" i "Warcrafta" myślałem, że już nic mnie tego dnia dobrego nie spotka. Szczęśliwie "Baby Bump" okazał się przyjść z pomocą.
Polska produkcja Kuby Czekaja nie bawi się w półśrodki, co widać od pierwszych sekund. To naprawdę oryginalny film o dorastaniu - tym fizycznym, obleśnym, które wierci głowę natrętnymi erotycznymi myślami.
Młody Mickey House wydaje się uważać, że jego największym problemem są odstające uszy - stąd jego lęki przyjęły formę alaktagi* - myszowatego gryzonia zamieszkującego pustynię, którego cechą charakterystyczną są właśnie ogromne uszy. Ten mysi kompleks - wyposażony w głos pani z BBC - dyktuje Mickey'emu jak się zachowywać w stresowych sytuacjach.
W "Baby Bump" zobaczymy chyba każdy możliwy płyn ustrojowy na ekranie. Kuba Czekaj zwraca tu uwagę na ten moment w życiu, kiedy jeszcze wyglądamy jak niewinne dzieci, ale hormony już popłynęły. Fascynacja procesami ustrojowymi. Zagubienie związane z dostawaniem wzwodu od całusa mamy.
Ten konflikt - z jednej strony wstręt do ciała, z drugiej fascynacja nim, zostaje podkreślony przez wyjątkowo szaloną formę. Szybki montaż, połączenie angielskiego i polskiego języka na ekranie, nasycone kolory oraz powtarzalność pewnych obrazów - z tego wszystkiego rodzi się obraz jak żaden inny pokazujący zamęt dziejący się w młodej głowie. Bohaterowi na pewno nie pomaga mama, która wydaje się dawać synkowi mieszane sygnały, każąc myć sobie plecy.
Jestem pod wrażeniem młodych aktorów biorących udział w filmie - Mickey sam wiele się nie odzywa, ale jak już, to brzmi to całkowicie autentycznie. Brak wprawy innych został umiejętnie zamaskowany formą - mała wygadana dziewczynka zawsze patrzy w ekran jak mówi, a jej wypowiedzi to jednostajne potoki słów. Działa to świetnie.
Zazwyczaj, kiedy ktoś mi mówi, że film jest szalony i oryginalny i "nigdy nie widziałeś niczego podobnego" to wzruszam ramionami. Spodziewam się wtedy stylowego pustaka. W "Baby Bump" forma służy przekazaniu stanu emocjonalnego i sadza nas w szkolnej ławce z Mickey'em. Jeśli jeszcze uda Wam się złapać film Kuby Czekaja w kinach studyjnych (np. w Krakowskie Centrum Kinowe ARS) w to polecam. Zwłaszcza, że najwyraźniej oglądalność tej produkcji w kinach jest póki co niezasłużenie bardzo niska.
7/10
*o dziwo anglojęzyczne jerboa nie zostało przetłumaczone ani razu na nasze polskie alaktaga w filmie, ale w sumie tak czy inaczej chyba nikt tego gryzonia z nazwy nie kojarzy