"Wojna o Planetę Małp" - recenzja

Matt Reeves i inni twórcy nowej trylogii Planety Małp z filmu na film czują coraz większą pewność, że te komputerowe człekokształtne także zasługują na aktorskie nagrody filmowe.

84892.jpg

Jak inaczej wytłumaczyć tak silne zwracanie uwagi w Wojnie na twarze i wzniosłe interakcje między komputerowymi stworzeniami. Wojna o Planetę Małp to mega poważny film, nie licząc jednej śmiesznej małpki, która im dalej tym bardziej pasuje do klimatu jak pięść do nosa. Wiele fragmentów ogląda się jak szekspirowskie dramaty, w których granica między podniosłością a śmiesznością może zostać przekroczona bez wysiłku, jeśli tylko nie masz wystarczająco dobrego aktora. A tu masz. Mimo, że małpy.

Matt Reeves dobrze o tym wiedział, w wywiadzie dla The Business opowiedział więc o tym, że zanim nałożono efekty, cały film został od początku do końca zmontowany z udziałem aktorów w specjalnych strojach. Dopiero kiedy produkcja działała dramatycznie w takiej wersji, zabrano się za nakładanie CGI. Reeves wyraził nadzieję, że cały film w takiej surowej wersji uda się wrzucić na wydanie Bluray. Jeśli tak będzie, to ja już ustawiam się w kolejce!

Drugie wielko piękno filmu polega na ograniczeniu jego skali. Niby "Wojna" w tytule, ale jednak jest to bardziej Zmęczenie Wojną o Planetę Małp. Caesar znajduje się w sytuacji w której nigdy nie chciał się znaleźć i żadne rozwiązanie nie jest tu dobre. Zawiesza więc swój umysł na pojedynczej żądzy zemsty. To nie jest "Wojna Ośmiu Armii CGI Extravaganza", a wojenny dramat, do tego oszczędny w słowach i czasem poetycki w obrazie, przywodzący na myśl jakieś wiersze o dzikości, pragnieniu i niewinności.

Ma swoje wady, zwłaszcza w ostatnim w akcie, w którym biały wiersz zaczyna chcieć się za bardzo rymować, serwując nam puenty i domknięcia wątków, które prędzej ograniczają siłę tego, co oglądamy, niż ją wzmagają.

Ale to nadal coś niespotykanego w wysokobudżetowym kinie i przynajmniej równie dobry film jak Ewolucja. Ależ mamy fajną trylogię! Chyba nikt się tego nie spodziewał na starcie.

8/10