Top 10 Nowych Horyzontów 2019

Dziewiętnaste Nowe Horyzonty wybudziły mnie z letargu. W 2019 obejrzałem rekordowo małą liczbę filmów. Wciąż nie zapowiada się, bym był w stanie powtórzyć swoje wyczyny z poprzednich trzech lat, czyli oglądać więcej niż 365 pełnometrażowych obrazów w ciągu roku, ale przynajmniej na nowo odkryłem satysfakcję, jaką może dawać kino.

Obejrzałem podczas festiwalu 38 pozycji, a doliczając do tego przedhoryzontowe pokazy od dystrybutorów - 40. Starałem się pomijać pokazy galowe oraz inne takie, które mają zostać wydane w Polsce. Na kilka jednak takich trafiłem i nie będę się obawiał umieścić ich na tej liście.

Opowieść o trzech siostrach

Opowieść o trzech siostrach

10.Opowieść o trzech siostrach
Jeden z dwóch obrazów, które widziałem jeszcze przed Nowymi Horyzontami dzięki uprzejmości dystrybutora Aurora Films. Tytułowe trzy siostry wracają do domu rodzinnego po tym, jak wszystkie z różnych przyczyn tracą pracę jako pomoc domowa. Dużo tu tak wiejskiego rodzinnego pogłębiania więzi, jak i walki o wydostanie się. Nikt tu nie jest szczególnie zły, ale nerwy potrafią puścić, a dla błędów często brakuje zrozumienia.
Film w kinach od 30 sierpnia.

9.Beats
Osadzony w Szkocji w 1994, kiedy to zakazane były rave'y, film Briana Welsha przesycony jest poczuciem niebezpieczeństwa. Bunt dwóch chłopaków z różnych teł ekonomicznych to nie tylko bunt przeciwko państwowym i rodzinnym autorytetom, ale też przeciwko ogólnej przemocy. Bohaterowie są nią w filmie otoczeni i od strony prawa i od tej drugiej.
Po tym opisie możecie stwierdzić, że to przytłaczająca produkcja - i trochę tak jest, ale to też pod wieloma względami zabawna, emocjonująca fabuła, piękny bromance i autentyczne rave'owe doświadczenie - bo stworzone na bazie wspomnień twórców.

Przynęta

Przynęta

8.Przynęta
Zwycięzca nagród jury i publiczności w tegorocznym konkursie to powrót do lat 50-tych, choć nie tak, jak możecie się spodziewać. Akcja osadzona jest we współczesnych czasach, ale została nakręcona na taśmie 16mm, którą jeszcze podniszczono. Tam jednak się twórcy nie zatrzymali - dźwięk oraz sposób kręcenia (zbliżenia na twarze i przedmioty, trzymanie w kadrze jednej osoby naraz, wypowiadającej całą swoją kwestię itp.) także przywołują na myśl bardzo starą szkołę kręcenia kina.
Przy tym całość dzięki prostej historii o charyzmatycznym rybaku bez łodzi wkurzonym na gentryfikację wchodzi bez popitki.

7.Młody Ahmed
Ja nawet te słabsze filmy braci Dardenne lubię, a ten był dla mnie szczególnie ciekawy. Tutaj Belgowie pod lupę biorą radykalizację młodych muzułmanów. Bohater opowieści pod wpływem swojego lokalnego imama nabiera niechęci do najbardziej kochających go osób - i mimo prób, nic się nie daje z tym zrobić. Całość jest nakręcona jak zwykle z wrażliwością, szczerą próbą zrozumienia ludzkich zachowań i z przezroczystym aktorstwem.
Film ma trafić do naszych kin pod koniec roku.

Ghost Tropic

Ghost Tropic

6.Ghost Tropic
Najbardziej wholesome film festiwalu, Ghost Tropic opowiada o muzułmańskiej pani sprzątaczce wracającej nocą do domu przez całą Brukselę. Gra ją przeurocza kobieta mała ciałem i wysoka głosem, zawsze gotowa pomóc i zatroskana, ale też otrzymująca pomoc od innych życzliwych mieszkańców miasta. Moje serduszko urosło podczas tego seansu - mały hymn dla tych, którzy pracują najciężej i jeszcze mają siłę na bycie dobrymi ludźmi.

5.The Souvenir
Pewnie sporo festiwalowiczów powie Wam, że ta produkcja to ich największy zawód. Nie mogłem uwierzyć, jak różne mogą być nasze doświadczenia. Córka Tildy Swinton zagrała tu niezwykle wiarygodną postać określającą samą siebie mianem "przeciętnej". "The Souvenir" to stojąca elipsami historia dojrzewania młodej kobiety zaplątanej w trudny związek. Nikt tu nie będzie pilnował, by widowni ułatwić przyjęcie wydarzeń. Prawda jest taka, że jesteśmy nieracjonalnymi istotami. Możesz mieć intelekt, stać twardo na ziemi, wydawać się na każdym kroku osobą, która kontroluje swoje życie - w związku z uzależnionym możesz całkowicie stracić perspektywę. W ukazaniu tych mechanizmów reżyserka Joanna Hogg odnosi największy sukces.

The Souvenir

The Souvenir

4.Ray i Liz
Fotograf Richard Billingham stworzył kiedyś wystawę fotografii ze swoimi rodzicami. Teraz powrócił, by ich ożywić w swoim filmie, razem ze swoim i swojego brata dzieciństwem.
Trudno polubić przedstawione osoby - prezentują się trochę jak postacie z jakiegoś brytyjskiego odpowiednika Kiepskich, tylko wyobraźcie ich sobie nie w takim wesołym tonie, a przytłaczającym i mrocznym, choć nadal z tymi postaciami. Pod tym sitcomem z koszmarów znajdziemy jednak strzępki informacji o tym, jak się to wszystko rozpadło. Choć Ray, Liz i reszta obsady to często okropne osoby, zasługują na lepsze życie, jak my wszyscy. To, że twórca nie osładza nam postaci rodziców, to akt zaufania do widza. Musi nam wystarczyć pojedyncza łza Liz.

Ray i Liz

Ray i Liz

3.Długa podróż dnia ku nocy
Dali nam okulary 3D na wejściu na tym chińskim filmie. Co? Poinformowali na otwierającej planszy, że film nie jest filmem 3D. Co?
Gan Bi w swojej produkcji zastanawia się nad wspomnieniami oraz snami - nad różnicami między nimi i o tym, jak można je przedstawić w filmie, byśmy naprawdę poczuli jedno i drugie. I przez pierwszą, wspomnieniową połowę, nie byłem zachwycony. Po części było to zmęczenie, po części brak wciągającego haczyka.
Ale wtedy nadeszła druga połowa - czyli sen głównego bohatera. Zakładamy wtedy okulary 3D i na jednym ujęciu (najpewniej udawanym, cyfrowo poskładanym) wędrujemy przez małe uliczki, jakiś niejasny festiwal i widzimy elementy z pierwszej części, ale te się nie zgadzają do końca - jak właśnie w snach. Cała ta sekwencja jest nie do zapomnienia. Ma coś ze snów, jakie ma się, kiedy się dużo gra - ograniczone lokacje, dziwne zasady, symboliczne interakcje.
Nie sądziłem, że mi to wszystko tak zostanie w głowie, ale stawiam, że to ten obraz z festiwalu zostanie mi pod powiekami najdłużej.

Długa podróż dnia ku nocy

Długa podróż dnia ku nocy

2.Portret kobiety w ogniu
Akcja osadzona w posiadłości nad morzem pod koniec XVIII wieku. Malarka Marianna (Noemie Merlant) zostaje zatrudniona, by po kryjomu namalować portret Heloizy (Adele Haenel), zmuszonej do zamążpójścia przez swoją matkę, hrabinę. Kiedy hrabina opuszcza na jakiś czas posiadłość, obie dziewczyny oraz służąca imieniem Sophie zbliżają się do siebie - nagle można nieco poluzować gorset i wesprzeć się w życiu.
Najbardziej mnie zachwyciło chyba jak dwie bohaterki romansu - Marianna i Heloiza, nie są zbudowane na prostych przeciwieństwach, jak w (nadal wspaniałej) "Carol", ale nadal mają wyraźne inne osobowości. Kobiety u reżyserki Celine Sciamma są też lepsze w artykułowaniu swoich uczuć i dobre w odczytywaniu się nawzajem. To wyróżnia ten romans - mniej tu niedopowiedzeń. To właśnie w głośnym przyznaniu negatywnych emocji towarzyszących uniesieniom znajdziemy najwięcej złota.
Warto też zauważyć, jak skutecznie Sciamma unika pułapek takiego kina - łatwo być zbyt in your face z lesbijskim romansem osadzonym w epoce. Szczęśliwie obywa się bez mrugnięć do współczesnego widza, a mężczyźni zostają zepchnięci do postaci tła, więc bohaterki nie mają na co niecierpliwie przewracać oczami.
Pan Gutek wpuści film do kin pewnie w październiku.

Portret kobiety w ogniu

Portret kobiety w ogniu

1.Naga armia Cesarza maszeruje dalej (Yuki Yukite shingun)
To japoński dokument z 1987 roku, który pokazywano na festiwalu tylko raz. I nie spodziewałem się, że będzie dla mnie najważniejszym wydarzeniem tych Nowych Horyzontów, ale tak właśnie było.
To film po pierwsze o docieraniu do prawdy - Japonia nie rozliczyła się nigdy z Drugiej Wojny, a bohaterowi dokumentu się to bardzo nie podoba. Ma dość, chce dowiedzieć się, co się stało z jego pobratymcami na Nowej Gwinei. Podczas okupacji dochodziło tam do aktów kanibalizmu, a generałowie naturalnie niechętnie poruszają temat.
Kenzo Okuzaki jest jednak nieugięty - będzie wyciągał prawdę pięściami, jeśli będzie trzeba. Weteran ma bardzo porywczy charakter i często antagonizuje rozmówców lub wręcz wchodzi im w słowo, by podkreślić swoje zasługi np. w rzucaniu kamieniami w Cesarza. Często wydaje się, że Kenzo właśnie utrudnia śledztwo, a nie ułatwia drogę do prawdy.
I ogląda się te długie konfrontacje z fascynacją - koszmar zbrodni, grzeczne, wymijające odpowiedzi generałów i Kenzo wbijający co chwilę kij w mrowisko. To zarówno rollercoaster emocjonalny, jak i jeden z najważniejszych dokumentów japońskich ever.
Możecie go obejrzeć online z angielskimi napisami tu, jeśli czujecie się zachęceni i nie przeszkadza Wam gorsza jakość (to dokument, wytrzymacie): https://archive.org/details/The.Emperors.Naked.Army.Marches.On.Kazuo.Hara.1987

Naga armia Cesarza maszeruje dalej

Naga armia Cesarza maszeruje dalej

Wyróżnienie: retrospektywa Alberta Serry - wybitny nudziarz. Opowiada zawsze o tym, co najmniej ciekawe, a to co ciekawe stara się spłaszczyć do błahostki. Tak, wymęczyłem się nieco na jego produkcjach, ale też bardzo mnie one pociągają. Warto pewnie zacząć od “Honoru rycerza”, najlepiej pokazuje, czym stoi reżyser. Jego “Śmierć Ludwika XIV” mogliście już widzieć, bo Nowe Horyzonty dały do kin dwa lata temu. Zaznaczę, że to chyba najprzystępniejszy z jego filmów.

Jak już wróciłem do oglądania, to nie planuję się zatrzymywać! Horyzonty skończyły się w niedzielę, a ja we wtorek mam już kolejne cztery produkcje obejrzane w domu!