Na OFF Camerze nadal niewiele się zmieniło. Brak porannych seansów, koszmarnie czerstwe Festival TV przed każdym filmem, wylewająca się TVN-owska komercha, problemy techniczne i ustawiony konkurs główny, w którym - mimo że istnieje oddzielna kategoria dla kina polskiego - biorą udział najbardziej nagradzane polskie produkcje zaraz obok kompletnie anonimowych filmów światowych. Nie żebym się nie cieszył, że Jagoda Szelc dostała trochę kasy na kolejny film, bo nikt nie zasługuje tak bardzo jak ona. Ale niech przestaną udawać, że ktoś poza Polakami może u nich wygrać.
Sam zobaczyłem piętnaście produkcji. Część konkursową, część z różnych innych kategorii. Czasem nie wiedziałem w ogóle na jaki seans idę. Mimo to poziom filmów był całkiem wysoki - albo tak celnie trafiłem. Oto moje TOP 10 z OFF Camery, w kolejności od najlepszego do najsłabszego, z dłuższym spojrzeniem na pierwszą piątkę:
1.Sweet Country
Film Thorntona ani przez chwilę nie sprawia wrażenia, że coś udaje. Ta australijska produkcja to western z krwi i kości. Choć bardziej poprawnym określeniem będzie "antywestern", bo przemoc jest tu przerażająca i opresyjna, a tematem jest eksploracja trudów życia w na wskroś rasistowskim, brutalnym świecie.
Thorntonowi obce są jednoznacznie piętnujące charakteryzacje. Jest gotowy pokazywać złożoność epoki i znajdować w tym prawdę.
W kinach od 15 czerwca.
Pełna recenzja: https://bit.ly/2K0vyRS
2.Alanis
Zamiast pochylania się nad problemami i mrokami prostytucji, reżyserka Anahi Berneri tworzy obraz kobiety (Sofia Gala), która jest najlepszą matką, jaką może być w sytuacji, w której się znalazła. Zdajemy sobie sprawę, jak straszna jest sytuacja i cały czas obawiamy się, że w tak najeżonym niebezpieczeństwami życiu, bohaterka wiecznie balansuje nad przepaścią. Alanis porusza się jednak przed siebie tak pewnym krokiem i zawsze tak silnie nastawiona na cel, że budzi podziw. Wspaniała relacja matka-dziecko.
Brak informacji o polskiej premierze.
3.Revenge
"Revenge" to film z małego eksploatacyjnego podgatunku "gwałt i zemsta" i już sam tytuł wskazuje na to, że nie będzie wynajdował koła na nowo. Ale francuska reżyserka Coralie Fargeat nie wzięła się z ten temat tylko po to, by go odtworzyć. Czuć z jednej strony jej miłość do krwawej, śmieciowej rozrywki, a z drugiej potrzebę rozliczenia pewnych kwestii. Wszystko tu jest przejaskrawione do granic, ale diabelnie skuteczne.
Prawa do filmu ma Monolith Films, więc pewnie wypuści w końcu w kinach lub na VOD.
Pełna recenzja: https://bit.ly/2raPrO3
4.120 uderzeń serca
To jak Campillo w swojej produkcji o epidemii AIDS we Francji lat 90-tych ukazuje splot prywatnego życia z politycznym, porwało mnie od pierwszych chwil i tylko czasem gubiło uwagę przez te 140 minut metrażu. Reżyser do samego aktywizmu podchodzi dość proceduralnie. Kiedy tylko jednak temat schodzi na intymne tory, kamera idzie w pełną bliskość i duszność ciał. To dzięki tej szczerości w dychotomiach - aktywizm a życie prywatne, seks a śmierć - "120 uderzeń serca" robi tak duże wrażenie.
Pan Gutek wypuszcza "120 BPM" w kinach już 11 maja.
Pełna recenzja: https://bit.ly/2rvAs2z
5.Blue my mind
To dość szalona pozycja o dorastaniu ze Szwajcarii. Im bardziej bohaterka stara się całych sił wpasować się w popularną grupę, tym bardziej dojrzewanie pcha ją w przeciwną stronę, pokrywając jej ciało bliznami i zrastając palce. Wszystko to w bladych kolorach i mrocznie tematycznie. Ciężki seans, który w swoją koncepcję pędzi bez poczucia winy. Zakończenie, choć po części łatwo się go spodziewać, ma jednak prawdziwą moc, bo jest zakończeniem bajki, a nie psychologicznego horroru.
Zero wiadomości o premierze, ale może na Nowe Horyzonty trafi, bo Rotterdam.
6.Adventures in public school
Trochę typowego "nietypowego" amerykańskiego humoru, ale zmieszane z naprawdę solidnym. Idzie w dziwniejsze rejony niż standardowy film o nastolatkach i naprawdę fajnie spędziłem czas, ale niestety pod wieloma względami nadal siedzi w tym indie-szablonie. Judy Greer jako nadopiekuńcza matka jest świetna, sporo niepokojącego seksualnego napięcia. Jaśnieje też druga para matka-córka w swoich nielicznych scenach.
Premiera w Polsce: raczej nie będzie
7.Tak mi dopomóż Bóg
Po seansie sobie trochę poczytałem. Cz-czyli to prawdziwy dokument a nie mockument? Nie wiem, jak się do czuję z tym, ale ta sędzia jest fantastyczna. Każdy ma taką ciocię albo panią w okienku. Temat śledztwa w tle niezbyt ciekawy, ale większość czasu sędzia kryminalna siedzi w swoim gabinecie i prowadzi żywe dyskusje z oskarżonymi - i wtedy film śpiewa.
Na premierę w Polsce raczej nie liczcie.
8.Love after love
Bajzel życia naszego rodzinnego. Stylówa na dojrzały indyk z 80s-90s, równie dobrze nakreślone, rzeczywiste postacie i wycinek ich walki ze stratą. Pewnie dla większości będzie do pominięcia, ale mnie zawsze kręcą tematy ludzi, którzy intelektualnie ogarniają, ale to wcale im nie przeszkadza być emocjonalnie niestabilnymi.
Premiera w Polsce: raczej nie będzie
9.Quest
Dokument, który powinien być wyżej, ale jako że niedawno oglądałem "Hoop Dreams", to nie mogę go nie postrzegać, jako jego brzydszego młodszego brata. Tematy są wypowiadane nonstop, reżyser obawia się ciszy, kieruje kamerę na uliczny aktywizm. "W obręczy marzeń" przez swoje prawie trzy godziny nigdy głośno nie krzyczało - widziałeś, co oglądasz. Ale "Quest" może być jak najbardziej warty uwagi, zwłaszcza dzięki pewnemu wydarzeniu w samym centrum rodzinnego dramatu.
Premiera w Polsce: raczej nie będzie
10.Utoya
O ofiarach Breivika w 2011 na tytułowej wyspie. Na pewno nie można zarzucić reżyserowi Erikowi Poppe, że w którymkolwiek momencie traci kontrolę nad widowiskiem. Nakręcony tak, by wyglądał na jedno półtoragodzinne ujęcie, film umieszcza widza w samym środku akcji. Niestety finalnie Erik Poppe wciska w tragedię wątki odciągające nas od dokumentalnego "tu i teraz" na rzecz dramaturgicznej kokardy.
Premiera od Aurory najpewniej w czwartym kwartale 2018.
Recenzja: https://bit.ly/2HXghVe