I Saw The TV Glow - recenzja (+mini Dziki Robot)

"W blasku ekranu", czyli "I Saw The TV Glow" weszło do kilku wypożyczalni VOD w sierpniu. Nawet nie zauważyłem. Na Amazonie są na pewno polskie napisy. Nie wiem jak z innymi platformami, ale pewnie podobnie.

Sam jestem pod dużym wrażeniem, ale film Jane Schoenbrun bardzo dzieli naszą krytykę i publiczność, także w moim najbliższym otoczeniu.

Jednym wydaje się powierzchownie udziwniony dla samej dziwności, a innym nie klei do kupy emocjonalnie - czasem pomimo prostych motywacji oraz dosłownych, nastolatkowych dialogów, a czasem właśnie przez nie.

Nie jestem w stanie wskazać, co sprawia, że "W blasku ekranu" wydaje mi się dokładnie przemyślany i emocjonalnie szczery. Może to fakt, że w zachowaniach i fascynacjach postaci natychmiast rozpoznaję odpowiednik w swoim wewnętrznym świecie. A może to delikatność głosów, tempa, światła i muzyki tak pięknie współgrają, że nie zauważam tego, co być może szwankuje.

Fikcyjny serial, będący obiektem fascynacji postaci, nigdy nie zostaje nam przedstawiony jako coś naprawdę wartego obejrzenia. Ale nie musi być. Istnieją w prawdziwym świecie rzesze ludzi, którzy płaczą w poduszkę rano, bo znowu nie obudzili w animowanym świecie humanoidalnych jeży.

Celem nie jest przekonać nas, że obsesja bohaterów to wynik jakiejś rozsądnej kalkulacji. "I Saw The TV Glow" chce tylko, żebyśmy spojrzeli na nich - i na siebie - i pomyśleli o tym, że za takimi fascynacjami kryją się nierozpoznane, prawdziwe potrzeby.

8/10

Szybkie kilka słów o “Dzikim Robocie”

"Dziki Robot" wymaga dużo emocjonalnie. To trochę do przesady wyciskacz łez w swojej serii finałów. Ale lekcja o najskuteczniejszej metodzie przetrwania szserio rozpuściła mi serce.

Do tego film wspaniale żongluje swoją galerią postaci, a żarty to miks udanego slapsticku dla dzieci (raczej tych z dwucyfrowym wiekiem) z dość czarnym jak na animację humorem rodzicielskim. No i to prostu produkcja, która toczy bez czkawki. Sama satysfakcja płynięcia z prądem narracji.

Jeszcze oddzielna wielka pochwała za dubbing dla ekipy z Hiventy. Nie tylko po prostu za świetne wyczucie humorystyczne, ale też za autentyzm - małemu gąsiątku głos ewidentnie podkłada bardzo nieletni aktor. Efekt jest fenomenalny.

Nie czuję, żebym cokolwiek stracił na tym, że widziałem polską wersję.

8/10