To nie kolejny "Pod mocnym aniołem", który wrzuca nas w wir jak największej patoli, a mimo to czasem pośmieszkuje z picia po drodze, bo szkoda marnować taką okazję do żartów. "Cicha noc" to pierwszy polski film w którym czuć, że filmowcy nie przybijają sobie piątki w scenach chlania.
"Coco" - recenzja
"Tunel" - recenzja
"Pewnego razu w listopadzie" - recenzja
"Manifesto" - recenzja
"Mother!" - recenzja
"Fantastyczna kobieta" - recenzja
"The Square" - recenzja
"Gleason" - recenzja
"Czym chata bogata" - recenzja
"Wojna o Planetę Małp" - recenzja
"Carrie Pilby" - recenzja
"Wyklęty" - recenzja
"Skazana" - recenzja
"Lion. Droga do domu" - recenzja
"Po godzinach" - recenzja klasyka
"Fukushima moja miłość" - recenzja
"Fight Club" - recenzja klasyka
"Wszystkie nieprzespane noce" - recenzja
Kiedy wygląda, że impreza już dobiega końca w środku nocy albo nad ranem, ale wy jeszcze z kimś gadacie na podłodze w kuchni, czy chodzicie po pustych ulicach z dwójką innych niedobitków, w połowie pijani, a w połowie śpiący, to już wiecie, że z całej tej nocy zapamiętacie właśnie ten moment. I wokół takich chwil jest zbudowana czerpiąca z dokumentu fabuła Marczaka.