Dawno nie widziałem takiego marnotrawstwa kinetycznej energii, jak w "Smoku Diplodoku". Wszyscy ciągle tu krzyczą i pędzą od sceny do sceny z tymi swoimi pustymi spojrzeniami, ale nic nie ma znaczenia.
"Substancja" to koncentrat dla oczu i oszu. Pozbawiony subtelności, jednowymiarowy w smaku, ale niepozwalający się za to skrytykować, bo pali w język do odrętwienia.
W tej trwającej dwie i pół godziny kobyle pozostajemy w świecie przytłaczającego lęku, ale tym razem stan ten przedstawiony zostaje jako symptom "czucia bardziej", które jest tak cenne, że nie możemy pozwolić przyszłościowej technologii nas z niego ogołocić.
Aster stworzył thriller psychologiczny obejmujący widza kompletnie lękiem, przez który nic innego nie znajduje miejsca na oddech przez bite trzy godziny.
"Barbie" trafia w każdą możliwą bramkę, by wypadać autentycznie przed wszystkimi, ale w drugiej połowie już musi tylko stać w miejscu i kopać, by to uzyskać.
Takie produkcje w sumie budują wszystkie swoje elementy na zasadzie jump scare'u. Niezależnie czy to straszny, zabawny czy emocjonalny moment, każdy wydaje się być klockiem nastawionym wyłącznie na małą dopaminową nagrodę w chwili.
Jeśli reżyser chce, żebyście się bez dobrego powodu poczuli jak gówno oglądając jego film i nieironicznie tak się czujecie, ostrzegajcie innych. Nie życzę nikomu takiego przeżycia kinowego jak "Goście".
Nasze wspomnienia to doświadczenia skrojone dla nas przez osoby wokół nas. Calum (Paul Mescal) dobrze o tym wie, z świadomością budując w czasie rzeczywistym materiał do banku pamięci swojej córki.